JEZU UFAM TOBIE


PLAN BOŻY

JEST

POZYTYWNY



KOMUNIA ŚWIĘTA DO UST NA KLĘCZĄCO!

Tylko Szatan nie chciał i nie chce przed Bogiem i Matką Bożą upaść na kolana!

Dewiza Św. Maksymiliana M.Kolbe - „ Kolana a nie rozum "

Jeżeli zechcesz, zachowasz przykazania, a dochować wierności jest Jego upodobaniem.

Panie Jezu, staję przed Tobą taka, jaka jestem. Przepraszam za moje grzechy, żałuję za nie, proszą, przebacz mi. W Twoje Imię przebaczam wszystkim, cokolwiek uczynili przeciwko mnie. Wyrzekam się szatana, złych duchów i ich dzieł. Oddaję się Tobie Panie Jezu całkowicie teraz i na wieki. Zapraszam Cię do mojego życia, przyjmuję Cię jako mojego Pana, Boga i Odkupiciela. Uzdrów mnie, odmień mnie, wzmocnij na ciele, duszy i umyśle. Przybądź Panie Jezu, osłoń mnie Najdroższą Krwią Twoją i napełnij Swoim Duchem Świętym. Kocham Ciebie Panie Jezu. Dzięki Ci składam. Pragnę podążać za Tobą każdego dnia w moim życiu. Amen

niedziela, 24 lutego 2013

24 LUTEGO 2013

Niedziela

II niedziela Wielkiego Postu


Dzisiejsze czytania: Rdz 15,5-12.17-18; Ps 27,1.7-9.13-14; Flp 3,17-4,1 (Flp 3,20-4,1); Mt 17,7; Łk 9,28b-36
Rozważania i homilie: Oremus · ks. M. Pohl · ks. E. Staniek · O. Gabriel od św. Marii Magdaleny OCD

(Rdz 15,5-12.17-18)
Bóg poleciwszy Abramowi wyjść z namiotu, rzekł: Spójrz na niebo i policz gwiazdy, jeśli zdołasz to uczynić; potem dodał: Tak liczne będzie twoje potomstwo. Abram uwierzył i Pan poczytał mu to za zasługę. Potem zaś rzekł do niego: Ja jestem Pan, który ciebie wywiodłem z Ur chaldejskiego, aby ci dać ten oto kraj na własność. A na to Abram: O Panie, mój Boże, jak będę mógł się upewnić, że otrzymam go na własność? Wtedy Pan rzekł: Wybierz dla Mnie trzyletnią jałowicę, trzyletnią kozę i trzyletniego barana, a nadto synogarlicę i gołębicę. Wybrawszy to wszystko, Abram poprzerąbywał je wzdłuż na połowy i przerąbane części ułożył jedną naprzeciw drugiej; ptaków nie porozcinał. Kiedy zaś do tego mięsa zaczęło zlatywać się ptactwo drapieżne, Abram je odpędził. A gdy słońce chyliło się ku zachodowi, Abram zapadł w głęboki sen i opanowało go uczucie lęku, jak gdyby ogarnęła go wielka ciemność. A kiedy słońce zaszło i nastał mrok nieprzenikniony, ukazał się dym jakby wydobywający się z pieca i ogień niby gorejąca pochodnia i przesunęły się między tymi połowami zwierząt. Wtedy to właśnie Pan zawarł przymierze z Abramem, mówiąc: Potomstwu twemu daję ten kraj, od Rzeki Egipskiej aż do wielkiej rzeki Eufrat.

(Ps 27,1.7-9.13-14)
REFREN: Pan moim światem i zbawieniem moim

Pan moim światłem i zbawieniem moim,
kogo miałbym się lękać?
Pan obrońcą mego życia,
przed kim miałbym czuć trwogę?

Usłysz, o Panie, kiedy głośno wołam,
zmiłuj się nade mną i wysłuchaj mnie.
O Tobie mówi moje serce:
„Szukaj Jego oblicza”.

Będę szukał oblicza Twego, Panie.
Nie zakrywaj przede mną swojej twarzy,
nie odtrącaj w gniewie Twojego sługi.
Ty jesteś moją pomocą więc mnie nie odrzucaj.

Wierzę, że będę oglądał dobra Pana
W krainie żyjących.
Oczekuj Pana, bądź mężny,
nabierz odwagi i oczekuj Pana.

(Flp 3,17-4,1)
Bracia, bądźcie wszyscy razem moimi naśladowcami i wpatrujcie się w tych, którzy tak postępują, jak tego wzór macie w nas. Wielu bowiem postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego, o których często wam mówiłem, a teraz mówię z płaczem. Ich losem - zagłada, ich bogiem - brzuch, a chwała - w tym, czego winni się wstydzić. To ci, których dążenia są przyziemne. Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też jako Zbawcy wyczekujemy Pana naszego Jezusa Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone, na podobne do swego chwalebnego ciała, tą potęgą, jaką może On także wszystko, co jest, sobie podporządkować. Przeto, bracia umiłowani, za którymi tęsknię - radości i chwało moja! - tak stójcie mocno w Panu, umiłowani!

(Mt 17,7)
Z obłoku świetlanego odezwał się głos Ojca: „To jest mój Syn umiłowany, Tego słuchajcie”.

(Łk 9,28b-36)
Jezus wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie. Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę i obydwóch mężów, stojących przy Nim. Gdy oni odchodzili od Niego, Piotr rzekł do Jezusa: Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza. Nie wiedział bowiem, co mówi. Gdy jeszcze to mówił, zjawił się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy [tamci] weszli w obłok. A z obłoku odezwał się głos: To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie! W chwili, gdy odezwał się ten głos, Jezus znalazł się sam. A oni zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie oznajmili o tym, co widzieli.



Tabor jest górą paradoksów. Razem z Apostołami oglądamy niepojęte piękno przemienionego człowieczeństwa Jezusa, a jednocześnie słyszymy rozmowę o „Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie”. Chwała i śmierć, piękno i upodlenie. W życiu też zapewne nieraz stawaliśmy przed podobnymi paradoksami. Pytaliśmy: Jaki w tym sens? Po co to wszystko? Czy nie można by inaczej? Tabor jest górą paradoksów, na której Bóg niczego nie wyjaśnia, nie tłumaczy, tylko wskazując na Jezusa, mówi: „Jego słuchajcie”.
O. Wojciech Czwichocki OP, „Oremus” Wielki Post – Triduum Paschalne 2007, s. 48

„Wyszli na górę...”

Chyba w żadnym innym fragmencie Ewangelii ograniczenia i niedostatki ludzkiego słowa nie są tak dotkliwe jak tu. Wyraźnie widać jak bezsilny jest ludzki język w oddaniu chwały i rzeczywistości Boga. Ale nawet pomimo tego Ewangelia ta niesie wiele treści i inspiracji do własnych przemyśleń.
Trzeba jednak w odpowiedni sposób treści te uszeregować, poczynając od najważniejszych. Otóż w centrum tej niezwykłej relacji znajduje się podstawowa prawda o tym, że Jezus jest prawdziwym Bogiem, Synem Bożym wcielonym w człowieka, który w swoim ziemskim życiu mógł ukazać swoją boską chwałę tym, którym chciał. Taki naoczny dowód był Apostołom, a poprzez nich całemu Kościołowi, bardzo potrzebny. Ta świadomość, że boska rzeczywistość jest dostępna ludziom, jeśli tylko Bóg zechce ją udostępnić, a człowiek zdobędzie się na wysiłek jej przyjęcia. Oczywiście wysiłkiem tym jest wiara.
Ale wiara musi byc przez nas właściwie rozumiana. W zasadzie przyzwyczailiśmy się, że wiara to tylko słowna deklaracja, że „jest się” wierzącym, katolikiem. Rozumiemy to jako pewne światopoglądowo-polityczne opowiedzenie się po jednej ze stron. Owszem, jest to jeden z aspektów wiary, ale chyba najmniej istotny, gdzieś na samym marginesie. Po prostu: człowiek wierzący w konsekwencji swojej wiary przyjmuje pewien system wartości, moralności, światopoglądu, który jest ściśle określony i nie da się go pogodzić z pewnymi kierunkami polityki czy filozofii. I tak, szczerze wierzący katolik, który zna i poważnie traktuje swoje przekonania, nigdy nie zostanie marksistą czy skrajnym liberałem.
Ale podstawowym i najważniejszym aspektem wiary jest więź człowieka z Bogiem, więź całościowa, obejmująca wszystkie dziedziny życia, ale zwłaszcza siebie samego. Wierzyć, to znaczy z pełnym zaufaniem i bez lęku oddać siebie Bogu, pozwolić, by właśnie On zajął centralne miejsce w moim życiu, by decydował o tym, co ze mną będzie. Czy teraz, wiedząc to, nadal jesteśmy tak pewni i przekonani, że jesteśmy „wierzący”?
Zapewne, jeśli tej lekturze towarzyszy jakieś rozważanie, to doszliśmy właśnie do wniosku, że w takim razie wiara nie jest taką prostą sprawą, jakby się na pierwszy rzut oka wydawało. I faktycznie tak jest. Wiara jest sporym trudem, a raczej „dziełem”, jak to trafnie określił św. Paweł w 1 Liście do Tesaloniczan. Na czym więc to dzieło polega?
Świetnie odpowiada na to pytanie dzisiejsza Ewangelia. Żeby uwierzyć, trzeba osobiście spotkać się z Bogiem, wejść z Nim w bezpośrednią relację, którą język religii określa nieraz przez „widzenie”. Trzeba zobaczyć Boga. Ale zaraz ktoś zaprotestuje: przecież Boga nie da się zobaczyć! Owszem, fizycznie, wzrokiem – nie, ale duchowo – tak! Wymaga to jednak sporego wysiłku – jak w tej scenie Przemienienia. Najpierw trzeba wyjść na wysoką, samotną górę. Oderwać się od codziennych trosk i uciech życia. Dalej, trzeba się modlić, ale nie tylko odmawiając pacierze, lecz trwając w wyciszeniu. Nasze zmysły muszą być wtedy jakby uśpione, wyłączone. Co to za modlitwa, jeśli w pokoju jest włączony telewizor, a wyobraźnia błądzi gdzieś koło domu czy pracy? I wreszcie trzeba być gotowym przyjąć Boga, zostać przy Nim, zrobić Mu miejsce w swoim życiu, rozbić dla Niego namiot.
W tym wszystkim wcale nie chodzi o to, by uciekać od twardych realiów życia w świat chmur i wizji. Wręcz przeciwnie, zaraz potem trzeba do tego życia wracać – ale przemienionym przez Boga, by dalej samemu ten świat przemieniać na bardziej boski. Ale siłę do tego trudu da nam tylko wiara.
Ks. Mariusz Pohl

Siła przebicia

Tylko trzech Apostołów zostało wtajemniczonych w bogactwo czekającego nas szczęścia. Wizja na Taborze dotyczy perspektywy chwały, w jakiej może uczestniczyć człowiek. Trwała krótko i została opieczętowana tajemnicą milczenia aż do zmartwychwstania Jezusa.
Mądrość, którą w sposób szczególny Kościół pielęgnuje w Wielkim Poście, musi uwzględniać perspektywę ludzkiego życia, jaką otworzył przed nami Bóg. Dlatego też w drugą niedzielę Postu Kościół prowadzi nas na górę Tabor i ukazuje blask naszego uwielbionego człowieczeństwa. Czyni to jednak w formie obietnicy. Szczęśliwy, kto potrafi nią żyć.
Niewielu współczesnych ludzi rozumie wartość obietnicy, chociaż wszyscy bez wyjątku za nią tęsknią. Z reguły sądzi się, że obietnica dotyczy przede wszystkim tego, kto ją daje, wzywając go do dotrzymania danego słowa. Tymczasem obietnica jest wielką wartością dla tego, kto ją otrzymuje. Ona stanowi sprężynę życia.
Głęboki kryzys, który dosięgnął nasz naród, został spowodowany brakiem realnej obietnicy lepszego jutra. W życiu narodu zabrakło tej sprężyny, która uruchamiałaby tkwiące w każdym człowieku wielkie energie. Tysiące ludzi zabrałoby się do wydajnej pracy, gdyby dostrzegli możliwość dorobienia się w ciągu pięciu lat własnego mieszkania, w ciągu dwu lat samochodu, a w ciągu miesiąca kolorowego telewizora. Życie w krótkim czasie uległoby zasadniczej zmianie.
Co dziś ciągnie tysiące ludzi na Zachód? Co zmusza ich często do wielkich wyrzeczeń, do rozstania na długie miesiące z bliskimi, do ciężkiej pracy? Nic innego tylko obietnica zarobienia pieniędzy, obietnica łatwiejszego życia, gdy te pieniądze zostaną przywiezione do kraju. Rodacy opuszczają naszą Ojczyznę, żyją obietnicą lepszego jutra. Jest to zawsze ryzyko. Może zdrowia zabraknąć, podróż może skończyć się katastrofą, złodziej może ukraść zgromadzone centy, a jednak czar obietnicy jest tak wielki, że ryzyko bywa podjęte.
Gdybyśmy obietnice dane przez Boga potraktowali równie na serio, jak dolary zarobione w Ameryce, to stałyby się one sprężyną naszego życia, przemieniając je w niezwykle twórcze dzieło. Bóg zawsze słowa dotrzymuje, Jego obietnice są niezawodne. Przypomina nam o tym Abraham, z którym Bóg dla potwierdzenia danej mu obietnicy, zawarł przymierze.
Mądrość wzywa do głębszej refleksji nad tajemnicą obietnic, jakie daje Bóg, i nad potrzebą potraktowania ich na serio. Uważna lektura Ewangelii pozwala dostrzec zarówno wieczne, jak i doczesne wymiary obietnic Boga. Ojcu niebieskiemu zależy na naszym szczęściu nie tylko w niebie, ale i na ziemi. Wystarczy przytoczyć słowa Jezusa: „Dawajcie, a będzie wam dane; miarą dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrze wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie” /Łk 6, 38/. Tego tekstu nie należy odnosić wyłącznie do nagrody wiecznej. Jest on również obietnicą błogosławieństwa na ziemi dla tych, którzy potrafią otworzyć swoje serce i kieszenie dla potrzebujących. Bóg słowa dotrzymuje. Jeśli my wypełnimy to, co do nas należy, On w stu procentach zrealizuje swoje obietnice.
Ewangeliczne obietnice dostąpienia szczęśliwej wieczności harmonizują z radością mądrze urządzonego życia doczesnego. Te dwa szczęścia się nie wykluczają, lecz uzupełniają. Rzecz jasna, nie chodzi tu o pozory szczęścia oferowane przez świat, ale o autentyczne szczęście naszego serca wdzięcznego Bogu za bogactwo doczesnego życia i jego piękno. Ewangelicznemu ubóstwu nie sprzeciwia się posiadanie drogocennego olejku, jak to miało miejsce w wypadku Marii, siostry Łazarza, czy majątku na miarę bogatego celnika Zacheusza.
W wielkopostnej refleksji należy zatrzymać się nad pytaniem: Co dla mnie jest obietnicą? Co w moim życiu stanowi siłę przebicia? Czy jest to skarb na tyle cenny, że warto dlań poświęcić życie?
Ks. Edward Staniek

„Jego słuchajcie”

Czas Wielkiego Postu to nie tylko czas odkrywania wartości wyrzeczenia, doskonalenia siły woli, sięgania po wartości wyższe rezygnując z niższych. Czas Wielkiego Postu to czas intensywnego doskonalenia modlitwy, czyli osobistego kontaktu z Bogiem. Nie chodzi o zwiększenie liczby pacierzy, lecz o usłyszenie przemawiającego Boga. Istnieje bowiem zasadnicza różnica między pacierzem a modlitwą. W pacierzu człowiek mówi, a Bóg słucha, a w modlitwie Bóg mówi, a człowiek słucha.
Wielu chrześcijan uczy się jedynie pacierza i na nim poprzestaje, nie podejmując trudu opanowania modlitwy. Mówią do Boga, lecz nie umieją Go słuchać. A przecież w spotkaniu człowieka z Bogiem, Bóg ma znacznie więcej do powiedzenia człowiekowi, niż człowiek Bogu. Ktokolwiek zatem traktuje poważnie spotkanie z Bogiem, nastawia się przede wszystkim na usłyszenie Boga.
Bóg przemawia w różny sposób. Może to być niezłomne przekonanie, które rodzi się w sercu człowieka jeszcze w trakcie modlitwy, pod wpłwem światła Bożej łaski. Odpowiedź Boga może być zawarta w spotkaniach z innymi ludźmi, w wydarzeniach, w konkretnych układach, które niosą człowieka jak fala na bystrej rzece. Jego odpowiedź można znaleźć w książce, w filmie, w kazaniu, rekolekcjach...
Czasem na odpowiedź trzeba czekać długo, a bywa, że samo milczenie Boga jest Jego odpowiedzią. Kochające dziecko doskonale rozumie pełne wymowy milczenia ojca czy matki jako odpowiedź na prośbę, jaką do nich zanosi. Podobnie jest i z Bogiem, On lubi odpowiadać milczeniem.
Najpełniejszą odpowiedź Boga na nasze pytania i prośby znajdujemy w Piśmie Świętym. Mówi nam o tym dzisiejsza Ewangelia. Rozmodlony Chrystus rozmawia z bohaterami Starego Testamentu — Mojżeszem i Eliaszem. Bóg wzywa obecnych przy tym Apostołów, by słuchali Chrystusa: „Jego słuchajcie” /Łk 9, 35/. Nie Mojżesza, nie Eliasza, ale Chrystusa. W Nim jest zawarta odpowiedź na wszystkie dręczące człowieka pytania.
Wielki Post to czas słuchania Chrystusa, to czas doskonalenia modlitwy. Może warto podzielić czas swego wieczornego pacierza na dwie części. Pierwszą przeznaczyć na przedstawienie Bogu tego, co dla nas najważniejsze, a w drugiej starać się nastawić na odbiór Bożego słowa. Warto również przynajmniej raz w tygodniu otworzyć Ewangelię i posłuchać, co Chrystus ma mi do powiedzenia.
Tylko ten dobrze przeżyje czas Wielkiego Postu, kto usłyszy Chrystusa, do kogo dotrze przynajmniej jedno zdanie Zbawiciela. Już samo usłyszenie Boga jest wielkim wydarzeniem w życiu człowieka, nie mówiąc o tym, jak wielkim bogactwem staje się treść Bożego słowa, choćby ono było tak zwięzłe jak wezwanie: „Jego słuchajcie”. Dostosowanie życia do tego jednego wezwania może je całkowicie przemienić.
Ks. Edward Staniek

„Panie, Ty jesteś światłem i zbawieniem moim... nie zakrywaj przede mną swego oblicza” (Ps 27,1.9)

Liturgia dzisiejszej niedzieli jaśnieje blaskami Przemienienia Pańskiego, które jest zapowiedzią Jego zmartwychwstania oraz zadatkiem zmartwychwstania chrześcijanina. Pierwsze czytanie, jako wstępne, opowiada o przymierzu Boga z Abrahamem (Rdz 15, 5-12. 17-18). Bóg, zapowiedziawszy mu po raz trzeci liczne potomstwo: „Spójrz na niebo i policz gwiazdy... tak liczne będzie twoje potomstwo” (tamże 5), ukazuje mu kraj, który stanie się jego własnością. Abraham z pokorną ufnością prosi Boga o zadatek takich obietnic. Pan łaskawie godzi się i zawiera z nim kontrakt według zwyczaju koczowników owych czasów. Abraham przygotowuje ofiarę ze zwierząt, na którą w nocy zstępuje Bóg pod postacią ognia zawierając przymierze: „Potomstwu twemu daję ten kraj...” (tamże 18). Jest to figura nowego i ostatecznego przymierza, jakie kiedyś Bóg uczyni we Krwi Chrystusa. Dzięki niej rodzaj ludzki otrzyma prawo już nie do ojczyzny ziemskiej, lecz do ojczyzny niebieskiej i wiecznej.
Na Taborze (Ewangelia: Łk 9, 26-36) Bóg wobec Jezusa przemienionego angażuje się raz jeszcze wobec ludzi, ukazując im umiłowanego Syna: „To jest Syn mój wybrany, Jego słuchajcie!” (tamże 35). Daje Go im jako Nauczyciela, lecz na Kalwarii odda Go jako Żertwę. Św. Łukasz wyraźnie twierdzi, że Przemienienie miało miejsce na górze, gdy Jezus się modlił: „Wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe” (tamże 29). Jezus pozwolił, aby Jego Bóstwo na moment oświeciło Jego ludzką postać, oczom zachwyconych uczniów ukazuje się takim, jakim jest: „Odblaskiem chwały Ojca i odbiciem Jego Istoty” (Hbr 1, 3). Pragnieniem sprawiedliwych Starego Testamentu oraz świętych Nowego było oglądać oblicze Boga: „Będę szukał oblicza Twego, Panie. Nie zakrywaj przede mną swojej twarzy” (ps. respons). Lecz kiedy Bóg udziela takiej łaski, trwa ona tylko przelotną chwilę i ma na celu, jak widzenie na Taborze, umocnić wiarę i dodać odwagi do niesienia krzyża. Obok Pana przemienionego ukazują się dwaj ludzie: Mojżesz i Eliasz; pierwszy przedstawia prawo, drugi proroków. Jezus przyszedł udoskonalić prawo, a nauczanie proroków uzupełnić i proroctwa zrealizować. Obecność tych dwóch osobistości dowodzi ciągłości między Starym a Nowym Testamentem, a ich rozmowa zapowiada mękę Jezusa: „Mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie” (Łk 9, 31). Jak Mojżesz i Eliasz cierpieli i byli prześladowani dla sprawy Boga, również i Jezus będzie musiał cierpieć. Widzenie więc chwały jest połączone z rozmową o męce: dwa różne, lecz nie przeciwne aspekty jednej tajemnicy wielkanocnej Chrystusa, śmierć i zmartwychwstanie krzyż i chwała.
Drugie czytanie (Flp 3, 17-4, 1) jest gorącą zachętą do niesienia z miłością krzyża Chrystusowego, by stać się kiedyś uczestnikami Jego chwały. „Wielu postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego, o których często wam mówiłem, a teraz mówię z płaczem” (tamże 18). Apostoł skarży się na chrześcijan oddających się przyjemnościom ziemskim, rozkoszom cielesnym, kierujących serce jedynie ku rzeczom ziemskim. A oto uderzenie skrzydła, które przyzywa widzenie Taboru: „Nasza ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też jako Zbawcy wyczekujemy Pana naszego Jezusa Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone na podobne do swego chwalebnego ciała” (tamże 20-21). Przemienienie chrześcijanina będzie pełne dopiero w życiu wiecznym, lecz tutaj na ziemi już się rozpoczęło przez chrzest; łaska Chrystusowa jest zaczynem, który od wewnątrz przemienia i przekształca chrześcijanina na podobieństwo Pana, byle tylko zgodził się nieść krzyż razem z Nim.
  • Panie, szukam Twojego oblicza, oblicza Twojego pożądam. A wiec, Panie Boże mój, pouczaj teraz moje serce, gdzie i jak mam Cię szukać, gdzie i jak mogę Cię znaleźć. Panie, jeśli nie jesteś tutaj, gdzie mam Cię szukać nieobecnego? A następnie jeśli jesteś wszędzie, dlaczego nie widzę Cię obecnego? Niewątpliwie Ty mieszkasz w światłości niedostępnej... Kto mnie poprowadzi i wprowadzi do niej, abym tam Cię zobaczył?...
    Panie, naucz mnie szukać Cię i ukaż mi się, gdyż Cię szukam. Nie mogę Cię szukać, jeśli Ty mnie nie pouczysz, i nie mogę Cię znaleźć, jeśli Ty mi się nie objawisz. O Panie, spraw, abym szukał pragnąc Cię, abym pragnął szukając Cię, abym Cię znalazł kochając Cię, abym Cię kochał znajdując Cię (św. Anzelm).
  • Teraz płaczmy i teraz módlmy się! Płacz jest znakiem nędznych, a modlitwa potrzebujących. Przeminie modlitwa i nastąpi chwała; przeminie płacz, a nadejdzie radość. Tymczasem więc, gdy przeżywamy dni próby, niech nie ustaje nasza modlitwa do Ciebie, o Boże, zwracająca się z jedyną prośbą. Spraw, abyśmy nie przestawali zwracać się do Ciebie z tą prośbą, dopóki nie osiągniemy jej skutku, dzięki Twojej łasce i Twojemu przewodnictwu.
    Proszę tylko o jedno, modląc się tak długo, płacząc i wzdychając proszę tylko o to jedno... mówiło do Ciebie serce moje: szukałem Twojego oblicza, oblicza Twojego, Panie, będę szukał. O jedno tylko prosiłem Panie, i tego nie przestanę szukać: oblicza Twojego (św. Augustyn).
O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. I, str. 279

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz